poniedziałek, 30 listopada 2009

("Bombay" pt. II) Zlot fanów blogaska

Witam witam wszystkich stesknionych niczem kania dżdżu kolejnego wpisu. Dziś będzie wpis szczególny z okazji szczególnej okazji.
Mili Państwo odbył się I Zlot Miłośników Blogaska "jeść-albo-nie-jeść" (w skrócie ZMBjanj). Jeżeli znajnują się chętni (chętne) na kolejny zlot to proszę na blogasku zostawić dane kontaktowe w którymkolwiek z komencików. Proszę o :
- podanie wzrostu
- koloru oczu
- przesłanie zdjęcia
- wybór lokalu w którym checmy "to" zrobić.
Panowie mogą oferty przysyłać również.

Przejdźmy do rzeczy, grono fanów blogaska stwierdziło, że chcą sprawdzić to co tutaj piszemy. Szanowna współautorka zapałała gniewiem i zarzekła "Ja im wszystkie pokaże! I pożre!", wobec takiej argumentacji pozostało tylko zorganizować zlot i potwierdzić nasze słowa. Wielbiciele byli zaintrygowani określeniem "kurczę delikatne jak masełko" - wybór był tylko jeden. Bombaju! Nadchodzimy! Bedziemy napastować krowy i dręczyć eeeeee...
Rezerwacja została poczyniona odpowiednio wcześniej, wiec na wejściu kelner usiłował doprowadzić nas do odpowiedniego stolika, udało mu się już za drugim razem. Sam pan kelner ("Avanti" wciąż najlepsze) sprawiał wrażenie natchnionego geniusza z umysłem błądzącym gdzie indziej, ale fakt że pamiętał wszystkie zamówienia. Jednocześnie sprawiał wrażenie, osoby która wyciągnie maczetę i wyrąbie sobie drogę do historii kelnerstwa.
Po krótkiej kłótni zdecydowaliśmy się na wariant danie główne plus deser. I tutaj należy opowiedzieć o nożu w plecy zadanym mi przez szanowną współautorkę - nie chciała zdradzić jakiego kurczaka konsumowała tu ostatnio. Udzieliła jedynie podpowiedzi naprowadzającej nas na dania z grilla. Chcąc nie chcąc musieliśmy zamówić wszystkie. Były to:
- Tandoori Chicken
- Chicken tikka
- Kastoori Kebab
oraz danie w sosie o bliżej nieokreślonej nazwie.
Wszystkie dania były zdecydowanie wspaniałe, co oczywiście wynika z nazwy. Kurczęcia były pyszne, jedna z wielbicielek rozsmarowywała je nożem. Co należało udowodnić. Bardzo polecam to miejsce.
Desery:
- lody z mango
- lody z grzybami (owocami lychee)
- pudding z ryżu obtoczony kardamonem.

Lody rewelacyjne. Grzyby mniej. A pudding smakował niczym zapach męskiej toalety w szkole podstawowej.

Na koniec oczywiście najlepsze. Wystrój ocieka, mamy mnóstwo motywów hinduskich praktycznie wszędzie plus papugi pod sufitem plus bollymuzyka z głośników.
Toaleta. Toaleta przypomina mału pokój z rewelacyjnym nagłośnieniem, gdyż bollymuzykę tam słychać najlepiej. Wielgachne lustro i biały papier. Czy można chcieć więcej?

Powtórze się: bardzo polecam to miejsce.

Jako, że był to zlot ocen nie będzie. Byłem tam dla przyjemności a nie ciężkiej pracy recenzenckiej.

Jeść czy nie jeść: Skoro jestem tam powtórnie to wiadomo, że jeść. (A nawet żreć jak nikt nie patrzy)

Linka do Bombaja: http://www.india.pl/

PS. I ani słowa o rybie!

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pudding byl smaczny, taki smak i zapach ma kardamon - jest on specyficzny wiec nie dziwi mnie opinia autora ;)

    Jadlo smaczne, polecam 12stke oraz podmlomyk z serem i cebula.

    Dla chcacych skosztowac "zapach meskiej toalety w szkole podstawowej" w domowym zaciszu...
    ...nie nie bedzie tu mowa o piciu lizolu ;)...
    http://www.food-india.com/recipe/R001_025/R013.htm przepis jeszcze nie testowany ale ciekawie sie zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  4. ZMBjanje domagają się opisu struktury i faktury papieru toaletowego!!!
    W temacie jedzenie:(prócz puddingu)pycha i dużo.
    W temacie napojów mniej i bardziej wyskokowych: soczek pomarańczowy orzeźwiający ale za małe szkalneczki, za to smaczna herbata chociaż nie jestem wielbicielką :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, ile komentek! Jesteśmy opiniotwórczy!

    OdpowiedzUsuń