piątek, 29 lipca 2011

("Ukraineczka") A Ewa Farna kpi z naszych dróg

... i niech ją Halinka Młynkowa broni, bo kpić z naszych dróg to tak jakby kpić z Katastrofy Smoleńskiej, to jak jakby kpić z Papieża (tego prawdziwego)! Witajcie drodzy blogaskomaniacy, jak widzicie zacząłem od trzęsienia ziemi, a będzie jeszcze bardziej efektownie (tak tak Hiczkok się kłania, jak kopiować to najlepszych).

W dzisiejszym odcinku podróży kulinarnej czekają nas niesamowite atrakcje (teaser):
- jazda rolerkołsterem
- trójkącik z celebrytami
- romans
- lot rakietą
- Twierdza

Czyli sensacja, seks i Dżonny Kejdż (a może Nikolas Kejdż) w jednym.


Wzorem Juliusza Cezara:

Veni
Ciekawy fakt na start: czy wiecie że prezydent Ukrainy Vaclav Havel był dwukrotnie nominowany do nagrody Pulitzera, ale jej nie wygrał?
Spytacie się drodzy blogaskomaniacy dlaczego pytanie dotyczy Ukrainy - odpowiedź jest prosta, lokal który odwiedziłem nosi piękną nazwę "Ukraineczka" i usytuowany jest w Szczecinie, mieście które już niedługo będzie miało halę sportową na kilka tysięcy ludzi, stolicy naszego województwa! "Ukraineczka" to lokal usytuowany na szczecińskim nowym Starym Mieście, leżący lekko na jego uboczu.

Vidi
W odróżnieniu od 47832753295478435703 restauracji włoskich, które odwiedziłem, "Ukraineczka" na każdym kroku stara się podkreślić swą unikalność. Lokal jest dwupoziomowy, z niewielkim parterem i większą, niezwykle klimatyczną piwnicą. Po wejściu do lokalu, polecam udanie się na niższy poziom od razu. Na ścianach mamy ręcznie malowane ukraińskie scenki rodzajowe, ekspozycją stałą jest kołowrotek, nawet obrusy wyglądają na wykradzione z jakiegoś ukraińskiego skansenu. Czegoś takiego nie spotyka się w 47832753295478435703 restauracji włoskich, wyglądających jakby ze sztampy odbitych. Całość lokalu utrzymana jest w brązo-pastelach (nie znam się na kolorach więc przepraszam za ten potworek językowy).
Szarawary (czyt. Hajdawery) to długie bufiaste spodnie. Haft ukraiński jest ogólnie znany z występowania na koszulach (ukraińskich oczywiście).
W to właśnie ubrany jest kelner obsługujący lokal, spokojnie mogę go nazwać Karelem Gottem światowego kelnerstwa, miły, uprzejmy, szybki, psioniczny telepata - taki Cthulhu. Zgaduje życzenia klientów, nawet gdy ich nie mieli. Po krótkiej konwersacji naprawdę ma się już życzenia i błaga o ich spełnienie. Innymi słowy jeśli chcemy spotkać kawałek Ukrainy, wybierzmy się do "Ukraineczki". Bądźcie przygotowani na to, że Cthulhu (ekhm kelner) zamanifestuje swą obecność natychmiast po Waszym przybyciu. Zostaliście ostrzeżeni.

Consumi
Interesujący fakt: czy wiecie, że zarówno Ukraina jak i Czechosłowacja posiadają dostęp do Bałtyku?
Słówko wprowadzenia, lokal nawiedziłem wraz z parą celebrytów znanych niczym ukraińska piosenkarka Helena Vondráčková, a może i bardziej.
Będąc pod wpływem Cthulhu (ekhm kelnera) zdecydowaliśmy się na:
- pstrąga po czarnomorsku (ma skromna osoba)
- celebryta nr jeden (dalej C1) chciał zamówić kibinaje, ale Cthulhu (ekhm kelner) był innego zdania, toteż C1 został poinformowany, że konsumować będzie mięso po królewsku
- celebrytka nr dwa (dalej C2) zażyczyła sobie jabłko Adama (choć niedosłownie), po usłyszeniu tego Cthulhu (ehkm kelner) majtnął tylko mackami i zaintonował "nasze potrawy są świeże, trzeba poczekać pół godziny na ich przygotowanie, więc krucha istoto spożyjesz teraz śledzia po kozacku".

Po przekazaniu nam tego co chcemy skosztować ze stołu Przedwiecznego, Cthulhu (ekhm kelner) nakazał nam zapoznanie się z bogatą ofertą piw ukraińskich oraz kwasu chlebowego, co uczyniliśmy bezzwłocznie. Swoją drogą Cthulhu wyglądał zabawnie z tymi mackami w koszuli i szarawarach. I przypominam - ja tego nie powiedziałem.

Ażeby zabić upływający czas, Pan Snów kazał nam zająć się konwersacją (w trójkącie! - ci celebryci mają jakieś dziwne wyuzdane żądania). Będąc w mocy Inicjatora czas upłynął niepostrzeżenie, zjawiła się przystawka, rzeczony wcześniej śledź po kozacku. Jedno słowo - ZNA-KO-MI-TY, nie opisuję, ale nakazuję spróbowanie podczas najbliższej wizyty w "Ukraineczce".
Moje danie czyli pstrąg po czarnomorsku wzbudziło we mnie zachwyt. Kucharz-geniusz doskonale skomponował zioła z delikatnym smakiem pieczonej ryby, tak alby smak ten odpowiednio wzmocnić i zachwycić podniebienie. Dodam jeszcze, że karta menu nie kłamie, napisane jest faszerowany warzywami i faktycznie podczas konsumpcji czeka nas dodatkowa atrakcja, czyli wzmocnienie smaku warzywami. Czegoś takiego nie spotyka się codziennie. Jako dodatki mamy gotowane warzywa, ugotowane tak, że rozpływają się w ustach (a nie w dłoni). Drugi dodatek to ryż, aby zobrazować smak ryżu użyję porównania: proszę wyobrazić sobie ryż ugotowany z mlekiem oraz cynamonem, ale bez mleka i cynamonu. Właśnie tak smakuje ten ryż.
Mięso po królewsku - czyli schab pomidorach zamówiony przez C1, metaforycznie ujmując to Hawaje wśród schabów, niby ukraiński, ale smakował egzotycznie (w dobrym tego słowa znaczeniu - nawet ze świni można zrobić coś fenomenalnego) a wyglądał jak drink z ananasem.
Jabłko Adama (choć niedosłownie) zamówione przez C2 to kolejne dzieło sztuki, po raz pierwszy miałem możliwość smakowania kompozycji jabłka, kurczaka, orzecha i śliwki i to jeszcze w taki sposób, że kurczak dopasował się do słodkiej nuty pozostałych elementów.

Tutaj uwaga, dania są spore, więc proszę mierzyć siły na zamiary.

Deser składał się z:
- lodów, robionych na miejscu, smakujących wyśmienicie
- ukraińskich syrniczków, czyli czegoś na kształt racuchów z miodem, konfiturą i śmietaną, które biją na głowę wszystkie dotychczasowe desery przez mą skromną osobę konsumowane.

Aby uzupełnić dzieła wspaniałości udałem się do toalety. W teaserze napisałem "lot rakietą", trzeba pójść i to przeżyć! Papier biały, odświeżacza do powietrza brak, ręczników brak. I całe szczęście bo inaczej lokal byłby lokalem idealnym a ma dalsza egzystencja nie miałaby sensu. A tak dalej jestem na ścieżce poszukiwania absolutu.

Reasumując: papu, wystrój, obsługa, ceny

Jeść czy nie jeść: jeść w imię pamięci kolejnego ukraińskiego bohatera - Jana Žižki.

Linka do "Ukraineczki" tutaj