niedziela, 20 maja 2012

("Korona") Decard Cain ginie już w pierwszym akcie

Witajcie blogaskomaniacy! Niech żyje kryzys! Dzięki niemu restauracje szybko padają i w ich miejscu pojawiają się nowe. Dziś zawizytujemy to samo miejsce po raz trzeci, po raz trzeci z inną nazwą. Celem wyprawy jest nowiusieńka restauracja "Korona" położona w stargardzkim zagłębiu restauracyjnym na ul. Warownej. Przed samą recenzją zachęcam do pójścia, ponieważ lokal jest nowy, toteż porcje tam serwowane są wprost gargantuiczne.

Veni

Jak wspomniałem wcześniej, lokal położony w stargardzkim zagłębiu restauracyjnym na samym jej początku niemalże. Po przekroczeniu drzwi znajdujemy się w dość obszernym pomieszczeniu plus ogródek na tyłach, plus sala kominkowa (mam nadzieję bo nie widziałem) w podziemiach, plusik maleńki ogródek na wejściu. Ktoś zaplanował biznesplan z rozmachem - nie szkodzi przyjdę czwarty raz w to miejsce, jak tylko nazwa będzie chwytliwa. Wystrój lokalu to zdecydowany eklektyzm, każda ściana w innym kolorze, krzesła czarne, na suficie drewniane klapy, na parapecie szkielet imbryka z pomarańczami leży obok kamienia pomalowanego w kwiatki. Na ścianach wiszą obrazy alternatywnie rzeczywiste, gdzie widać krzywe instrumenty muzyczne. Całość upstrzona jest draperiami przypominającymi to

Vidi

Jak wspominałem lokal dopiero otworzył swe podwoje, więc wszyscy dookoła starają się wyraźnie - natychmiast podbiegła do nas zwiewna dziewoja o rudych włosiętach (redhead - jak mawiają niektórzy). Muszę nadmienić, że lokal wraz ze mną odwiedziła liczna bo czteroosobowa drużyna pierścienia (i ja stary kawaler - więc urodziwe dziewczęta suplikujcie w komentkach - jestem niezwykle urodziwy, niezwykle bogaty i niezwykle niezaradny życiowo). Złożyliśmy zamówienia a drużyna pierścienia mogła pogrążyć sie w romantycznych trelach, jako że okres oczekiwania był znaczny (co oczywiście jest dobrym znakiem - to minimalna szansa na świeższe niż zwykle dania). Karta to oczywiście łże-karta, niektórych dań w niej wyszczególnionych restauracja nie ma na magazynie - do was mówię kremie z borowików!. Sto pięćdziesiąt dwa (napisałem to bez żadnej autokorekty) trele później nadeszły długo oczekiwane dania.

Consumati

Na pierwszy ogień (przełyk?) poszły zuppy, z okazji licznego grona gości było pełne spektrum wyboru:
- gulaszowa, bardzo dobra, spokojnie można ją polecić jako wypełniacz między kolejnymi kolejkami podczas hucznej imprezy - dużo mięsa i dobrze przyprawiona,
- flaki, zaznajomiłem się z próbką tylko, użytkownik właściwy stwierdził to,
- pomidorowa, ostrzeżenie - wyglądała jak płaszczyk o tego pana, a smakowała gorzej niż wyglądała, to zdecydowanie najgorsza zupa jaką jadłem podczas moich rozlicznych wizyt, zło zło zło zło, Natalia Lesz i Piotr Kupicha w jednym, Donald Tusk i Bolesław Komorowski, ZUS, GUS i CBA, Taniec z Gwiazdami, X-factor, Ryszard Czarnecki.
Dania drugie, niestety lokal nie dorobił się strony internetowych z prawdziwego zdarzenia, nazwy dań będę z pamięci cytować. Dodatkowa uwaga będąca przypomnieniem - nowy lokal, czyli porcje wielgachne. I tak:
- polędwiczki w serze plus ziemniaki - znakomite, nic tylko brać i jeść
- schab w serze plus ćwiartki - jw.
- sandacz ze szpinakiem - najpierw trzeba to sobie zwizualizować - na zielonym morzu szpinaku, pośród setek ćwiartek ziemiaków, spoczywa sandacz bogato skąpany sosem hmmm, nie rozpoznałem gdyż był podejrzanie kwaśny. Prawda jest taka, że smak ryby gdzieś znikł w bogactwie innych wrażeń smakowo-sosowych tyle tego było. Polecam za ilość bo do jakości po prostu się nie dostałem - zaznaczam tu moją winę.
Otrzymane sztućce były długie o rozsądnej masie. Ciekawszym zjawiskiem był talerz, na którym wieczerzałem, obrazował on znamienicie zasadę zachowania momentu pędu, ponieważ przy każdym kontakcie ze sztućcami wchodził w niekontrolowany spin.
Desert lody waniliowe z bitą śmietaną i gorącymi wiśniami, wrażenia jak w opisie tylko "gorącymi" należy zamienic na "gorącymi i sfermentowanymi".

Toaleta nie odbiega od standardów, tylko że przyoszczędzono na papierze (na czymś trzeba skoro dania ogromne).

Reasumując: papu - ks. Natanek niszczący Diabolo , wystrój - Mephisto, obsługa - Tyrael, ceny - Andariel.

Jeść czy nie jeść: jeść póki lokal nie zbankrutował jeszcze i jest w fazie startowej. Potem jak już obniżą jakość może być różnie.

"Korona" ma słabą stronę internetową, z której nic nie wynika. Dla odmiany.