poniedziałek, 10 września 2012

("Mollini") Kapłan Radosław na szlaku

Witajcie ponownie drodzy blogaskomaniacy. To ja wasz nieustraszony korespondent w nieustającej misji narażania kubków smakowych. W dzisiejszym odcinku zmiagań dzieje się niemało. Pościgi, eksplozje, romanse, tajemnica - to drobna część atrakcji zaledwie. "Proszę oto ulotka" - ten zwrot w Poznaniu oznacza nasze swojskie "dzień dobry", tak mili państwo byłem w Poznaniu, "krainie dzikich tejojów". Oczywiście pojechałem tam skuszony wizją uroczych oczu oraz romantycznej kolacji, toteż sam rozum dyktuje, że takiej okazji zaprzepaścic nie wolno. Jak wiadomo Poznań to stolica Wielkopolski, a "tak gospodarna jest ta Wielkopolska, że tam żyto od razu w butelkach rośnie". W Poznaniu jest też wiele zabytków, takich jak: Wawel, Sukiennice, zamek krzyżacki oraz zimny Lech. Mało tego Poznań jest jednym z miast wojewódzkich (nielicznych), które posiada wybudowaną halę sportową na więcej niż siedemset osób.

Veni

Biorąc pod uwagę moją znajomość Poznania, gdzie nie wiem, w którym miejscu tego miasta jest Brama Portowa, jedno mogę powiedzieć, "Mollini" nie jest tam gdzie "Okrąglak".
O restauracji dowiedziałem się w internetach, a potem bezczelnie kazałem się tam zaprowadzić.

Vidi

"Mollini" to restauracja włoska więc wystrój generalnie rzecz ujmując jest brązowo-pastelowy, plus rzekomo włoskie malowidła na ścianach, plus całkiem wygodne kanapy, plus zabawne poduszki w kształcie walców, plus i minus to jedyne co słysze... Jak zaznaczyłem to wcześniej nie znalazłem się w lokalu sam, co okazało się być niezastąpione przy ocenie obsługującego personelu gdyż tutaj cytuje: "pan kelner ma lico niczem przez Michała Anioła rzeźbione", ogólny szok i poruszenie. Pfffff. (nie wszystko tutaj napisane jest a-bso-lut-ną prawdą). Pan kelner jest dość prędki, pojawia się, przynosi kartę, zbiera zamówienie. I tutaj następuje przerwa na tzw. romantyzm (ukradkowe powłóczyste spojrzenia, nieśmiałe uśmiechy i tego typu bzdet). Przyjajmniej się tego spodziewamy, gdyż tu następuje niespodzianka - dania zjawiają się dość szybko i cała atmosfera ulatnia, i trzeba przystąpić do konsumpcji.

Consumati

Pełną nazwę dania zacytuję z karty: świeży stek z łososia z grilla w sosie śmietanowo-kurkowym z aromatycznym tymiankiem podawany z warzywami na parze i risotto bazyliowym. Pierwsze zaskoczenie to podane sztućce, widelec jest bardzo lekki, natomiast nóż ciężki i jak tu utrzymać synchronizacje? Drugie zaskoczenie to wielkość porcji, śmierdzi malizną po prostu. Na szczęście potem już tylko lepiej, sos śmietanowo-kurkowy znamienitym jest, ryba ma przyjmować formę "steka" toteż jej obrzeża po umazaniu sosem wspaniale z nim harmonizują, a środek zachowuje charakterystyczny rybny bukiet. Innymi słowy taki dualizm korpuskularno-falowy. Reszta dania zdecydowanie przyćmiona przez powyższe zjawisko, nie ma co się nad tym zbyt wiele rozwodzić.

Najważniejszy element recenzji - toaleta. A może sala tronowa? Gdyby nie to, że wcześniej już danie spożyłem, z radością wrzuciłbym je do muszi i stamtąd spałaszował. Tak - to tron godzien króli (i mnie tak trochę).

Reasumując: wystrój - biżu na mądrość, obsługa - biżu na zręczność, papu - bizu na inteligencję, ceny - biżu na siłę.

Jeść czy nie jeść: jeść.

Linka do "Molliniego" tutaj