niedziela, 13 grudnia 2009

("Classic Restaurant") Lokal jak Peja

Witam serdecznie wszystkich fanów blogaska. Niestety mam złą wiadomość, udało mi się wyjść na bieżąco z opowiadaniami o lokalach, więc kolejne wpisy będą dodawane rzadzej i będą miały odzwierciedlenie w aktualnej sytuacji konsumpcyjnej. Na pocieszenie dodam, że pozostało kilka lokali w których pobytu nie pamiętam toteż przyjmuje zaproszenia z propozycjami nazw poniżej w komentkach.

Pierwszy bieżący wpis obejmuję wyprawę do lokalu "Classic Restaurant" znajdującego się na prowincji Stargardem zwaną. Restauracja okupuje pomieszczenia które kiedyś nazywały się "Nautylius", wspominam o tym ponieważ wystrój klasika składa się z drewna, pseudokratownic i podwieszanych świateł. W lokalu dostępne jest WiFi, ważna informacja dla nerdogeeków. Innymi słowy wszystko co dobre to właśnie się skończyło.
Zajrzyjmy do wikipedii Eon (największa formalna jednostka geochronologiczna, dzieląca się na ery i wynosząca co najmniej 500 mln lat) jest to dokładnie tyle czasu ile trzeba czekać na zamówione danie, mało tego w lokalu nie ma dań wyszczególnionych w karcie (prosiłem o halibuta, dostałem pangę). Pani kelnerka mimo interesującej aparycji (krótkie rude włosięta) niestety od poziomu "Milano" odstaje. Sztućce są lekkie, z czego nóż jest nierdzewny a widelec chromowany (czytaj - nie od kompletu).
No ale lokale to nie sprawy poboczne ale jakość jedzenia, które serwują. Zamówiłem halibuta z trzema serami, niestety z powodu jego braku (pewnie wyginęły) otrzymałem pangę w rózowym sosie. Wyglądało to jak trutka na szczury rozsmarowana na rybie. Sama trutka smakowała jak buraczki z chrzanem, natomiast by odddać połączenie smaku ryby z trutką znowu skorzystam z wikipedii. Smak tego dania przypomnia mi Lubelszczyzne, ponieważ jest to jedno z nielicznych miejsc w Polszcze gdzie występuje czarnoziem (bardzo żyzne gleby powstałe na podłożach lessowych i lessopodobnych, czasem na glinach marglistych, bogatych w związki wapnia). Było to danie o smaku gleby, hektar pangi w trutce i bedziemy zbierać po 150 kwintali. By uzupełnić obraz dodam tylko, że moi współbiesiadnicy nie otrzymali dokładnie tego co zamówili.

No dobra, jestem tolerancyjny, wiadomo że dobry deser zatrze wszelkie niemiłe wrażenia. Będąc w lokalu trzyosobową gromadą zamówiliśmy po pucharze lodowym. Po kolejnym eonie pani ruda i krótkowłosa kelnerka przyszła i powiedziała, że kucharz nie popełnił zakupów i w zamian na koszt lokalu przyniosła siekane jabłka z bitą śmietaną (bitej śmietany starczyło tylko dla mnie...).
Nie zrażam się pierdołami, pomyślałem pójde i zrecenzuje toaletę. Miejsce zadumy oraz katalizator geniuszu w tym lokalu jest duże i przestronne widać duża dbałośc o to by zapach przyjemny się unosił. Niestety, w toalecie nie można się zamknąć od wewnątrz, suszarka nie działa, ręczników nie ma a papier jest szary i pospolity. W takich momentach człowiek żałuje życia w czasach współczesnych, bo gdyby być Wikingiem to Thor bóg piorunów odpowiedziałby na me żarliwe wezwanie i annihilował to miejsce swym wielgachnym młotem.

Reasumując: Wystrój - Kapitan Nemo po eksmisji, natomiast obsługa, papu oraz ceny są jak Peja: reprezentują biedę.

Jeść czy nie jeść: Nie jeść, w zamian iść na białą dame do bel epok.

Linka do Classic Restaurant: http://www.classic-restaurant.pl/ strona internetowa też jest klasyczna - na głównej użyty jest Times New Roman, jak mawia młodzież lol!

3 komentarze:

  1. Trochę osłody - filet a'la classic był bardzo dobry - duży, soczysty, kawał kurzego cyca, nafaszerowany boczusiem, sereczkiem i dabelskimi papryczkami.
    Wspomniane dostępne WiFi jest warte podkreślenia - całkiem żwawe i darmowe - co jest sporadyczne w Stargardzkim ekosystemie pubów, barów i restauracji.
    Równierz dla miłośników cynamonu i kardamonu cosik się znajdzie - w postaci herbatki Bombai Chai.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótko, zwięźle i na temat: buuuuuuuuuuuuuuuuu

    Wchodzimy do lokalu w godzinach lekko popołudniowych, a tam zero klientów czyżby to znak od Boga run Forest, run ... ale nie, my się nie zrażamy tak łatwo :)

    Karta dań dość uboga nie ma za bardzo z czego wybierać (oprócz pizz), za to karta drinków imponująca, nawet wybór herbat większy niż przeciętnie.

    Niestety nie otrzymałam tego co zamówiłam :( ale żyje sie tylko raz, moge spróbować zimnych mało ugrilowanych marcheweczek. Kurczaczek był soczysty jednak brakowało mu weny i odrobiny przypraw.

    Deser hmmmmmmmmmmmm... cóż pośmialiśmy się przynajmniej troche :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dodam, ze drinki podawane sa w "szklankach", z ktorych normalny czlowiek wali wodke i to bez popity - bo po co popijac, skoro wodki na malutki lyczek da sie w taka "szklanke" nalac...

    Cena takiego "drinka" nie jest wysoka, jednak ze wzgledu na objetosc trzeba co chwile zamawiac, bo serio pije sie to jak "shota".

    OdpowiedzUsuń