czwartek, 19 lipca 2012

("Cztery talerze") póki jeszcze prosto leżę

Witajcie ponownie drodzy blogaskomaniacy! To ja wasz nieustraszony recenzent! Absolutny poszukiwacz rybnego raju! Czwarte zdanie zakończone wykrzyknikiem! Z góry chciałem przeprosić p. Kazika za wykorzystanie jego cytatu oraz mam niewielką nadzieję, że artysta ów nie pozwie mnie do sądu za to okrutne przestępstwo. Dziś drodzy blogaskomaniacy zabiorę was w tajemniczą podróż do lokalu o tajemniczej nazwie "Cztery talerze". Opinia opinie opinii - tak wtrącam by wyżej znaleźć się w googlach.

Veni

Inkryminowany lokal znajduje się w pewnym mieście wojewódzkim, które lada moment wybuduje sobie halę sportową o pojemności przekraczającej siedemset osób. Sza-leń-stwo. Jeśli chodzi o lokalizację dokładną to mówimy o skrzyżowaniu ul. Kaszubskiej z pl. Lotników.
Podobno lokal otwierała Maghda Gessler, piszę o tym tylko dlatego, że uwielbiam Maghdę, zwłaszcza jak szybko padnie i dropnie dużo złotych itemów.

Vidi

Wystrój lokalu to podwójne fo pa. Pierwsze a zarazem przedostatnie fo pa to motyw przewodni lokalu czyli plaża, a wiadomo że Szczecin jako miasto nadmorskie, ma to w nadmiarze. Drugie i ostatnie fo pa to kolorystyka, gdyż lokal i obsługa są w barwach Cracovii co jak na Szczecin jest niezwykle odważnym posunięciem. Dodatkowo świece wstawione są w papierowe torby - czy nie jest to złamaniem przepisów przeciwpożarowych? Obsługa pod postacią miłej ciemno i długowłosej zalęknionej dziewoi pojawia się prawie natychmiast. Karta dań robi przygnębiające wrażenie bo jest spiętym plikiem kartek papieru. Dań na szczęście do wyboru jest mało, czyli możemy uznać, że lokal skupia się na wąskiej grupie wyspecjalizowanych dań.

Consumati

Po złożeniu zamówienia, zalękniona dziewoja dostarczyła sztućce o przeciętnej wadze, czyli zgodnie z wymyśloną przeze mnie teorią - łatwe do operowania. Wyprzedzając nieco fakty dodam, że dania przybyły na trójkątnych talerzach. Same dania przybyły dość szybko, czyli zakochani - od lokalu z daleka! Celem poszerzenia spektrum degustacji do lokalu ("Cztery talerze" - tutaj przeglądarko, tutaj! Weź mnie! Weź mnie!)
udałem się wraz z osobą współtowarzyszącą. Zamówienie przebiegało następująco:
- zawijaniec z suma plus ciastko warzywne
- kaczka z kopytkami i buraczkami
- smażone mleko cynamonowe z konfiturą
- mus truskawkowy z bezą

Wszystkie otrzymane porcje okazały się byc zaskakująco małe, nie da się nimi najeść - to pierwszy taki przypadek w historii moich podróży po lokalach. Najlepsze wrażenie robi zawijany sum w naprawdę wyśmienitym sosie gorczycowym. Sposób przyrządzenia i podania jest naprawdę miłą niespodzianką, wcale nie mamy wrażenia, że jemy rybę, wizualnie mamy do czynienia z perfekcyjnym oszustwem, które demaskuje się dopiero w trakcie konsumpcji właściwej, gdy nasze kubki smakowe zalewa fala rybnego smaku, a o znamienitym sosie nawet nie wspomne. Kopytka dodanie do kaczki również bardzo dobre. I tyle pozytywnego można powiedzieć o "Czterech talerzach".
Kucharz rezydujący w lokalu miał manię smażenia najprawdopodobniej, podana kaczka była czarna i potwornie sucha, ciastko warzywne było niczym zaschnięta lawa (przypominało nieco podrasowany placek ziemniaczany), buraki za słodkie (tu akurat decyduje mój prywatny gust) a mleko cynamonowe przypominało smażone kopytka (skoro kucharz jest dobry w kopytkach...). Jak wspominałem wcześniej z lokalu wyszedłem głodny.

Toaleta wizerunku nie ratuje, miałem wrażenie przebywania w szalecie publicznym, dodatkowo papierowe ręczniki są wyjątkowo szorstkie. Na szczęście świeca nie ma paierowego opatulenia. (Bo i w toalecie jest świeca)

Reasumując: papu - taśmy PSL, wystrój - taśmy Rywina, obsługa - taśmy Beger, ceny - wina Tuska.

Jeść czy nie jeść: nie jeść, jeden sum i świeca wiosny nie czynią.

Linka do "Czterech talerzy" tutaj

4 komentarze:

  1. Kopytka i buraczki były wyśmienite. Gdyby nie fakt, że tworzą tandem z sucha, twardą, podobna do podstarzałej gęsi, kaczką - można by to danie polecać.
    Poza wszystkim ostrzeżeniem niech będą, tym razem nieprzesadzone słowa Rybożercy "Wszystkie otrzymane porcje okazały się byc zaskakująco małe, nie da się nimi najeść".
    Wszyscy, którzy się tam wybierają, niech zaplanują następnie pójście na obiad do innego lokalu lub wezmą kanapki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buraki były skandalicznie słodkie

    OdpowiedzUsuń
  3. A jaką restaurację z rybami polecilibyście z ręka na sercu? Strasznie mam ochotę na dobrą rybę, ale ciężko w Szczecinie coś znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wieść gminna niesie, że najlepszy jest Chief na Rayskiego, ale dawno nie byłem. No i najlepszy znaczy też zdecydowanie najdroższy. Interesującą propozycją jest Ukraineczka na nowym Starym Mieście (Panieńska 19)

    OdpowiedzUsuń